Żyjąc z dnia na dzień przyjmujemy wiele rzeczy jako oczywistość. Pewnik. Gwarancję. Że jutro normalnie, tak samo jak dziś, się obudzimy, nasz świat będzie wyglądał dokładnie tak samo i będziemy mieć dostęp do wszystkich wygód, które mamy na co dzień, a nasi bliscy będą żywi i zdrowi. Często, bazując na tej "oczywistości" jutra, idziemy spać w gniewie i urazie na kogoś - obrażeni w swojej "jedynie słusznej racji".
Warto jednak się zastanowić, korzystając z doświadczeń innych, którzy do dziś żałują, że nie rozegrali swoich relacji ze swoimi bliskimi inaczej zanim przestali mieć taką możliwość, jak kruche potrafi być życie i jak nieoczywiste. Warto nie tylko to "wiedzieć", ale tą wiedzę stosować każdego dnia w praktyce.
Nie chodzi o to, aby żyć w strachu - wręcz przeciwnie - przed tym, że coś nam albo komuś z grona naszych ukochanych "się stanie". Nie ma sensu się tego bać. Ale też nigdzie nie jest napisane jak długo będzie trwać nasze życie i kiedy się skończy. Im bardziej jednak jesteśmy świadomi nieuchronnego niewiadomego, tym bardziej zaczynamy cenić każdą jego chwilę.
Problem śmierci niechętnie jest poruszany w naszej cywilizacji. Źle się nam kojarzy - z bólem i cierpieniem, a my niekoniecznie zapraszamy je do swojego życia w przekonaniu, że jest "złe". Wolimy to co przyjemne. Pamiętamy z własnego doświadczenia ile rozpaczy wiąże się ze stratą i nie chcemy nawet o niej przez chwilę pomyśleć. Świadomość zaś tego, że jutro może nie przyjść daje nam za to więcej możliwości skupienia się na TERAZ, którego jedynie możemy być pewni.
W sytuacji, kiedy lękamy się i nie dopuszczamy na co dzień myśli o śmierci, dzieje się pewien paradoks. Ponieważ boimy się, a zatem odwracamy wzrok od śmierci i kruchości życia samych siebie i swoich bliskich, poświęcamy czas i uwagę na tysiące rzeczy, które w obliczu śmierci zupełnie tracą swoją ważność. Nie chodzi o to, że nie są nam one potrzebne. Chodzi o to, żeby wszystko w naszym życiu miało należyty priorytet. I ludzie byli w nim na pierwszym miejscu. Właczając w to nas samych.
Nie chcemy myśleć o śmierci, bo kojarzy nam się ze strachem, którego unikamy. I tak naprawdę boimy się zetknięcia nie ze śmiercią, a z naszym LĘKIEM przed nią, przed tym, co nieznane, a kojarzone na podstawie naszego doświadczenia REAKCJI na związaną z nią stratę, a nie śmierć jako taką.
Paradoksalnie zaś, w momencie, kiedy dopuścimy do siebie ów strach i pozwolimy mu "wybrzmieć" w naszym sercu, od tego momentu myśl o śmierci stanie się źródłem głębokiego spokoju i wdzięczności za każdy moment ŻYCIA. Za każdą chwilę daną nam z ukochanymi ludźmi czy zwierzętami, dzięki obecności których nasze życie jest tak piękne. Nigdy do końca nie wiemy ile jeszcze takich chwil przed nami, więc może dobrze jest cenić każdą jedną, jakby to miała być chwila ostatnia? Puszczając wolno lęk i czując głęboką wdzięczność za to co jest.
Może warto, zapraszając do swojego domu myśl o śmierci, wpuścić tam jednocześnie więcej życia?
zapraszam na mój profil na Instagramie:
pytania, które - zmieniając świadomość - zmieniają życie
LINKi do BLOGa:
artykuły dedykowane świadomemu leczeniu chorób
artykuły dedykowane samodzielnemu, świadomemu uwalnianiu od nałogów
artykuły - inspiracje do świadomego uzdrawiania relacji międzyludzkich
artykuły wspomagające trwałe rozwiązywanie problemów, efektywne osiąganie celów i spełnianie marzeń
bajki - mądrość o skutecznych sposobach zaspokajania pragnień o lepszym życiu ukryta w historiach
Uzdrawianie siłami natury
Agnieszka Pareto