Czy jest możliwe życie w nieustającym poczuciu radości? Czy dzisiejszy świat, problemy finansowe, pandemia, zanieczyszczenie środowiska, głód, wojny, nadużycia - pozwalają na radość bez poczucia winy?
Gdzie jest źródło naszej radości?
Radość nie zależy od czynników zewnętrznych. Radość nie potrzebuje “powodów”. Gdyby tak było, radośni byliby wszyscy najedzeni, zdrowi, bogaci, piękni i sławni, a smutni - ci o zerowym stanie konta, chorzy, nieznani nikomu i z pustym żołądkiem.
Radość zależy od naszej decyzji czy chcemy być radośni czy nie. Nie zawsze ta decyzja jest świadoma. Czasem nie od razu wiemy, że możemy postanowić o tym, co chcemy czuć. Nauczyliśmy się - wpojono nam - że aby być radosnym, potrzebujemy długiej listy rzeczy, stanów, osób czy zjawisk - łącznie z określonym rodzajem pogody.
Oddaliśmy władzę nad sobą całkowicie światu zewnętrznemu. To on naciska klawisze naszej klawiatury, wywołując określone nasze odczucia. Patrzymy za okno i widzimy deszcz w dniu, kiedy mieliśmy jechać na piknik - i gotowa frustracja. Pojawia się niezaplanowany wydatek, a tu daleko jeszcze do ciasno rozplanowanej wypłaty - nie starczy na rachunki - złość i przerażenie. Zabrakło wody akurat jak namydleni stoimy pod prysznicem - wściek i rozdrażnienie. Tkwimy w korku, a tu za chwilę ważne spotkanie i na pewno się na nie spóźnimy - rozpacz i złość. Za chwilę musimy wyjść na pociąg, a tu opiekunka do naszej starszej mamy, choć powinna dawno być - ani się nie pojawia ani nie odbiera telefonu, co "sprawia", że czujemy się zakleszczeni jak w potrzasku. Brzmi znajomo?
Przestawić zwrotnicę w myśleniu
Tak się czujemy, bo tak zdecydowaliśmy się czuć. Tak - my. I tylko my możemy to zmienić.
Możemy wybrać, że będziemy się cieszyć niezależnie czy dostaniemy to czego chcemy czy nie, czy będziemy gdzieś na czas czy nie, czy będzie słońce czy deszcz, czy stracimy czy zyskamy. WYBIERAM. SŁOWO KLUCZ. DECYDUJĘ.
Od tego momentu mogą jeszcze wypalać się emocje z przeszłości w zetknięciu z sytuacjami "niepożądanymi", ale trzeba po prostu pozwolić ich energii się rozładować bez reagowania pod ich wpływem. Ale być upartym i niezmiennie wybierać radość pomimo, że nie jest tak jak by się chciało.
Zbyt piękne, żeby było prawdziwe?
Czy to nie brzmi jak jakiś nihilizm albo utopia? Cieszyć się ze wszystkiego? Przecież to niemożliwe. Albo głupie.
Zależy jak to rozumieć. Nikt nie każe nam rezygnować z PREFERENCJI. Mogę WOLEĆ słoneczną pogodę niż deszczową, pełne konto od pustego, zdrowie od choroby. Jasne. To całkiem ludzkie. Nie w tym jednak rzecz, żeby dosłownie cieszyć się z pustego konta. Czy z tego, że ktoś ukradł nam samochód. Istota radości to ZAUFANIE DO OBFITOŚCI wszechświata, że jeśli nie dostaniemy czegoś, na co się nastawiliśmy, mamy jeszcze do dyspozycji NIESKOŃCZONOŚĆ INNYCH ROZWIĄZAŃ MINUS TO JEDNO, KTÓRE NIE WYSZŁO. Dlaczego więc płakać nad tym jednym właśnie? Możemy WYBRAĆ RADOŚĆ z nieskończoności minus jeden zamiast frustracji z braku tego konkretnego jednego.
Spójrzmy na tą proporcję i… ustawmy zwrotnicę na radość niezależnie od okoliczności, a nie - pod ich dyktando.