Dusza, okaleczona przez okrucieństwo, którego musiała doświadczyć lub była świadkiem, czyni z człowieka ni to żyjącą ni to umarłą istotę. Nie trzeba aż Oświęcimia, żeby się tak w swoim życiu czuć.
Ani to życie ani śmierć
Znam z własnego życia taki stan - za dużo, żeby umrzeć, ale za mało, żeby żyć. Energii, miłości, ciepła, zainteresowania, uwagi - jakkolwiek by nazwać tę życiodajną moc, która - aby utrzymywać istotę przy życiu - potrzebuje płynąć dość wartkim nurtem lub - aby położyć ją do wiecznego snu - potrzebuje wstrzymać swój nurt zupełnie. Jeśli płynie tylko trochę, ale w większości nie, bo sporo z życia istoty zostało uśmiercone lub uwięzione w więzieniu jej ciała i duszy pod postacią smutku, zawiedzionych nadziei, niespełnionych marzeń, wstydu, strachu, winy, żalu i rozpaczy - istota przechodzi w stan przetrwania. Jej wzrok traci blask i staje się matowy i obojętny. Mechanicznie wykonuje obowiązkowe czynności i niczym zombie - ani żywa ani martwa do końca, czeka na kolejny, podobny do poprzednich, dzień. Zahibernowane życie. Ani w tę, ani we w tę. Wszystko mi jedno.
Uśmiech przez łzy
Nawet nie wie, że prawie nie żyje. Uśmiecha się, ale nie dlatego, że jest szczęśliwa. Dlatego, że WIE, że to jest innym potrzebne. Nawet słyszy, że jej też, bo mówią, że nawet sztuczny, uśmiech powoduje wydzielanie endorfin, więc lepiej choć tak, byle by było. Udaje przed innymi i sobą, że żyje. Boi się przyznać, że każdy krok robi z wysiłkiem, bo z zewnątrz wszystko jest niby ok i nie ma uzasadnionego powodu, żeby na cokolwiek narzekać. Przecież ma w życiu WSZYSTKO, więc o co chodzi? Pewnie znów jakieś wymysły. Na pewno sobie coś “wmówiła”.
Niby wszystko jest ok, ale jednak... nie ok
Głowę ma ciężką i właściwie nie umie powiedzieć, co jest nie tak. Że w ogóle coś jest nie tak. Widzi wszystko jak za mgłą - zbyt niewyraźne, żeby cokolwiek ubrać w jakiekolwiek słowa. Jest jak aktorka w kiepskiej sztuce - gra od lat codziennie tą samą rolę i nic nie czuje, nic nie wie. Powtarza słowa roli znane doskonale na pamięć. Nawet przez myśl jej nie przechodzi, że gdzieś tam, poza teatrem, może być inne życie. Że może być… życie w ogóle.
W jej duszy pustka i martwa cisza.
Na szczęście po latach przyszło wyzwolenie...