Rozpuszczenie bieżącej sytuacji stresowej niweluje pierwotny stres z dzieciństwa oraz wszelkie powiązane stresy. Używając terminu krawieckiego, to tak jakby pociągnąć za jedną nitkę szwu i spruć go całego jednym pociągnięciem, bo wszystkie pętelki były w nim wzajemnie powiązane.
Jedna emocja wiąże wiele wydarzeń
Rozpuszczenie bieżącej sytuacji stresowej niweluje pierwotny stres z dzieciństwa oraz wszelkie powiązane stresy. Używając terminu krawieckiego, to tak jakby pociągnąć za jedną nitkę szwu i spruć go całego jednym pociągnięciem, bo wszystkie pętelki były w nim wzajemnie powiązane.
Każda bieżąca sytuacja z naszego życia, która generuje w nas silne emocje, jest okazją do uzdrowienia “nieciekawej” przeszłości. Nie potrzebujemy sięgać do korzeni problemu, który wywołuje bieżącą okoliczność. Nie musimy nawet nigdy dowiedzieć się pierwotnej przyczyny naszego stresu. Nie jest to potrzebne. Wystarczy zająć się tym, co dręczy nas teraz.
Jak można się tym “zająć”?
Papier jest cierpliwy...
Wystarczy na to, co się dzieje POZWOLIĆ. Jeśli w głowie kotłują się nieprzychylne pod czyimś adresem myśli, można je przelać na papier - choćby były “najgorsze” i pisać tak długo aż się wyczerpią, a papier potem spalić i spuścić w toalecie, dziękując w duchu za oczyszczenie z nich.
Nie trzeba się karcić za posiadanie “takich” myśli. Posiadanie ich oznacza, że jesteśmy ludźmi i każda z takich naładowanych emocjami myśli jest w pełni uprawniona, żeby tam, gdzie jest, być. Jeśli płynie do nas falą, trzeba pozwolić na tą falę i nie próbować jej zatrzymywać ani wylewać na kogoś, reagując pod jej wpływem. Papier jest cierpliwy i fala naszych myśli go nie zaboli, a może uratować niejedno istnienie - łącznie z naszym. Nie należy jednak udostępniać nikomu tego, co piszemy. To jest TYLKO DLA NAS.
Myślowo-emocjonalny przekładaniec
Po fali gniewnych myśli, które przelejemy na papier, możemy poczuć niespodziewane emocje smutku, żalu, przykrości… One również potrzebują być zaproszone bez prób ich odpychania, zaduszania czy oceniania, że są niedobre i “nie powinny” w nas być. Jeśli przychodzą, to znaczy, że “mają” w nas być. Od naszej decyzji zależy czy tylko pobędą chwilę i rozpłyną się, czy - odwracając od nich uwagę lub próbując “zadusić” je papierosem, sztuczną wesołością, jedzeniem czy robieniem czegokolwiek, byle by tylko ich nie czuć - nieświadomie zatrzymamy je na dłużej, a one i tak znów nam się ukażą - czy chcemy tego czy nie, dopóki “właściwie” się z nimi nie pożegnamy.
Brak drogi na skróty, ale podjęcia tej - nigdy się nie żałuje
Nie ma innej drogi uwolnienia niż pełna ekspozycja na te uczucia, korzyść jednak z tego kroku - ogromna. Zdrowie, większa energia, jasność umysłu, spokojne zakończenie konfliktowych sytuacji, pojawienie się nowych, zaskakująco korzystnych okoliczności. Wystarczy zapiąć pasy, rozluźnić się maksymalnie i puścić wszelką kontrolę nad tym, co się dzieje. Nasz ludzki umysł jest wystarczający, żeby podjąć tą decyzję, ale za mały, żeby to co się dzieje zrozumieć. Nie jest to jednak potrzebne. To co jest dla naszego wzrostu potrzebne, to CZUĆ.